Lucyna gągołków nie widzieliśmy... To były gągoły
Natomiast kormorany raczej tylko zimują u nas, więc i kolonii nie mają.
Lucyna gągołków nie widzieliśmy... To były gągoły
Natomiast kormorany raczej tylko zimują u nas, więc i kolonii nie mają.
Marcin
Program lutowych powitań jest bardzo obszerny. W najbliższą niedzielę w dość licznym gronie: Ewa i Marcin, Ania i Grzesiek, Ola z osobą towarzyszącą, Andrzej i Andrzej, Sławek jak dojedzie i ja będziemy współłazęgować z naszym Ulubionym Moderatorem. Nad trasą duma Marcin-ogólnie mają to być okolice Baligrodu lun jakieś ekomuzeum.
Za dwa tygodnie w niedzielę będziemy witać Miśga i vm. Nie będzie Ewy i Marcina ale za to pojawi się ekipa krośnieńska. Być może Żuków lub okolice Baligrodu.
Za trzy tygodnie witamy powtórnie Wojtka ale nie będzie części ekipy przewodnickiej, bo imprezują w Chyrowej. My albo pojedziemy poimprezować z nimi albo pójdziemy w okolice Baligrodu.
Wszystkie osoby zainteresowane zapraszamy. Trza skonkretyzować plany więc myślijta.
1 luty 2009 r.
Przyrodniczo-lodowe połazęgowisko czyli zrozumienie pasji Kolegów
Podmiot powitania: Piotr i Brys
Komitet bieszczadzki: Andrzej, Marcin i pisząca sprawozdanie
Skoro świt czyli około 8 Marcin odbiera bagaż czyli mnie. Mamy parszywą pogodę. Wykruszyła nam się ekipa, kilka osób nie dojechało. Marcin duma nad trasą, jedziemy w okolice Kozińca i Berda w poszukiwaniu cennego gatunku paproci. Mamy spotkać się z Piotrem i Brusem (Brus to przyjaciel naszego Kolegi Moderatora) koło kapliczki w Bóbrce.
Zatrzymujemy się jednak troszeczkę wcześniej koło miejsca biwkowego-przystani ozdobionej rzeźbami. Marcin wypatrzył na powierzchni Jeziora Myczkowieckiego duże stado czarniawych ptaków. Prosi abym się zatrzymała, ostrożnie podchodzi na skraj brzegu aby pofocić. Ale trafiła nam się gratka. To łyski. Obok nich można zobaczyć kilka czernic i łabędzi. Słyszymy głos szczęśliwego psa. Piotr schodzi z kamieniołomu. Krótkie powitanie. Brus jest przyjacielskim, dużym wilczurem lgnącym do ludzi. A kim jest Piotr? Człowiekim małomównym, miłym, którego od razu można polubić. Co robimy dalej? Wiedziałam, że nasz nowy Kolega chce zapoznać się z urokami Kotliny Uherczańskiej proponuję więc cemntarz z I wojny św na Lachawie.
Ostatnio edytowane przez lucyna ; 01-02-2009 o 15:47
Jesteśmy na trasie eko-muzeum W krainie bobra. Trochę ją skorygowałam. Obok zakładu karnego podchodzimy na cmentarzyk. Jedno wielkie rozczarowanie. Granitowe, nowe krzyże poustawiane wokół metalowego. Dzwoni Andrzej. Za chwilę do nas dołączy. Schodzimy z Lachawy kierujac się na wodospad na Olszance. Znam to miejsce od dziecka. Stoimy na obrywie skalnym. W dole szumi największa kaskada na naszym terenie. Marcinpwi i Piotrowi podoba się ten pomnik przyrody nieożywionej. Sam wodospad założony jest na wychodniach twardych i stosunkowo odpornych na działanie czynników erozyjnych warstwach piaskowców krośnieńskich płaszczowiny śląskiej. "Ściana wodospadu eksponowana jest na południowy zachód. Szerokość wodospadu zmierzona po wychodniach skalnych z jednego brzegu do drugiego wynosi 38 m. Wysokość wodospadu mierzona powyżej lustra wody wynosi około 2,3-3 metrów"
Zataczamy pętle widzimy poukładane krzyże, które pierwotnie znajdowały się na cmentarzu z I wojny św.
Przez chwilę czekamy na Andrzeja, a potem kierujemy się w stronę kościoła. To z zewnątrz wyjatkowo ciekawa późnobarokowa świątynia otoczona murem obronnym z otworami strzelniczymi. Koledzy usiłują wyciągnąc ze mnie jakieś wiadomości. Bezskutecznie. Runął w gruzach mit WPP. Marcin odkrywa piękną brzozę. Jest i Andrzej. Razem wędrujemy pod popadający w ruinę obronny , pierwotnie aklierzowy dwór Herbutów z XVI w. To jeden z najcennieszych zabytków Podkarpacia. Renesansowa budowla obronna spłonęła około 1830 r. Został przbudowany, zasłynął z pięknego parkietu we wzory mozaikowe sprowadzonego z Laszek Murowanych.
Widać fragmenty pierwotnego założenia ogrodowego, w tym ślady fosy, platform obronnych i ramp ziemnych.
Następny przystanek to cerkwisko. Prawie nic nie pozostało po świątyni. Zachowały się potężne lipy i cztery nagrobki.
Jesteśmy pod ośrodkiem Caritasu w Myczkowcach. Piotr zakłada smycz Brusowi. Pies wyraźnie zainteresowany jest pięknym koziołkiem, który nam się przygląda. To oczywiście jest mieszkaniec mino-zoo. Naszym celem jest Skała Myczkowiecka. Schodzimy w dawną dolinę Sanu czasami nazywaną martwą odnogą Sanu. To wyjątkowo piękna okolica. Mamy możliwość podziwiać prawie 600 m długości pomnik przyrody nieożywinej. Cud, miód i malina. Mam nadzieję, że Piotr i Marcin wrzucą foty. Brusa nie interesują piękne formy skalne lecz patyki, którymi się namiętnie bawi. Marcin odkrywa żebrowca, zarazę czerwonawą i dzięwięćsiła pospolitego. Oprócz tego możemy tu zobaczyć sosnę, wiąz i klon polny.
Krótkie zamieszanie i jedziemy polodowcować.
Pasją Andrzeja jest wędkarstwo podlodowe. Kiedyś obiecał nam pokazać jedną ze swoich ulubionych zatoczek i nauczyć poruszania się po lodzie. Dziś mimo kiepskiej pogody jedziemy nad Jezioro Solińskie. Tuż za Bukowcem zmienia się krajobraz. Jesteśmy w królestwie pani zimy. Skręcamy na Olchowiec. Po drodze zatrzymujemy się na punkcie widokowym aby popodziwiać panoramę. Brus uszczęśliwiony bawi się patykami.
Jesteśmy na przystani. Przed nami odnoga jeziora w dawnej dolinie potoku Czarnego. Kolejno wchodzimy na taflę lodu. Dla Andrzeja to nie pierwszyzna ale pozostali Koledzy i ja czujemy lekki dreszczyk emocji. Kolega Przewodnik dzidą bada grupość lodu przebijając taflę. Pokrywa ma około 20 cm grubości.. Potem poszerza otwór i usiłuje wędką zmierzyć głębokość. Niewiele, tylko 9 m. Powoli udajemy się do przeciwległego brzegu. Jesteśmy zaskoczeni tym, że po lodzie idzie się tak szybko i bez poślizgów. Marcin i Piotr w zachwycie fotografują. Ja także jestem zafascynowana tą przygodą. Co najdziwniejsze nie czuję strachu. Kilka razy Andrzej wykuwa dzidą dziurę w lodzie i sprawdza czy raba bierze. Wędrówka tak nam podoba się, że ją przedłużamy. Teraz idziemy w kierunku odłonięcia fliszu karpackiego. Widać, że przy brzegu lód jest bardzo cienki. Na pokrytej lodem tafli widzimy liczne tropy drapieżników. Koledzy opowiadają mi o taktyce polowania na lodzie wilków. Zapędzają jelenia na taflę, kilka drapieżników za nim biegnie, a jeden powoli wysuwa się i okrąża przyszła zdobyć wyskakujac przed nią. Zaniepokojony jeleń gwałtownie skręca na lodzi, wpada w poślizg i upada. Jeszcze jeden otwór. Tym razem jesteśmy nad ponad 20 m głębią. poprawia się pogoda.
Goni nas czas, musimy zawrócić.. Jeszcze przed chwilą mieliśmy piękny, prawie dziewiczy widokale teraz spoglądamy na Olchowiec. Zaczynam podzielać niechęć Krzysztofa do samorządowców Czarnej. Maszkara.
Wszyscy mamy chęć na dalsze lodowe wędrówki. Mam nadzieję, że jeszcze raz uda mi się pospacerować po Jeziorze Solińskim. Niestety, co piękne trwa krótko. W Polańczyku żegnamy się.
Trzech Kolegów i kilkanaście pasji. Andrzej przewodnik, DJ, wędkarz, sportowiec, Marcin leśnik, botanik, naukowiec, Piotr znany nam jako Admin www.twojebieszczady.pl, miłośnik psów. Mają wspólne pasje: Bieszczady, wędrówki i fotografię.
Ostatnio edytowane przez lucyna ; 01-02-2009 o 18:18
Pora na historyjkę obrazkową. Jeśli czegoś nie uchwyciłem to może Piotr uzupełni. Poranna pogoda rzeczywiscie nie nastrajała do wędrówek. Dopiero Andrzej wpadł na jakiś konkretny pomysł z tym lodem. No i przyznam szczerze, że bardzo pozytywnie się tym zaskoczyłem (zanim nie skosztowałem to miałem pewne opory co do łażenia po lodzie). Nawet chorobę cudownie mi odjęło, a taki markotny miałem nastrój rano. Przypomniały mi się dawne czasy, jak w dzieciństwie przemierzało się zamarznięte stawy w Posadzie, ale zalew to całkiem inna skala. Nawet to trzeszczenie lodu ma swój urok... No ale miały być obrazki:
1. Stado łysek.
2. Zalew Myczkowski.
3. Łabędzie i głowienki.
4. Czernice.
5. Łyski.
6. Cmentarz nad Uhercami.
7. Wodospad na Olszance.
8. Stare krzyże z cmentarza wojennego.
9. Kościół w Uhercach.
10. Skałki w Myczkowcach.
Marcin
11. Zerodowane piaskowce.
12. Widok na "zielone wzgórza".
13. Stożek i Kiczery.
14. Andrzej z lancą do przebijania lodu oraz sprawdzania jego grubości i pies Piotra.
15. Widok na Stożek i Kiczery ze środka jeziora.
16. Wędkowanie.
17. Urwiste brzegi powstałe na skutek podmywania.
18. Trop wilczej watahy.
19. W północnej części zalewu nie pokrywał już lód.
No i na koniec mała uwaga. Raczej nie polecam takich spacerów bez towarzystwa osoby mającej doświadczenie w tego typu wędrówkach. Następnym razem jedziemy na Bajkał...
Marcin
Lucyno , Marcinie - nie dzida i nie lanca a zwyczajna pierzchnia .
:) no tak się to nazywa
Pozdrawiam PF
ps
.... i to nie jest pouczenie ,a tylko informacja (mam taki przyrząd na wyposażeniu )
Kurcze Piotrek, a już myślałem, że Cię zaskoczymy jakimś nietypowym sposobem wędkowania...
Marcin
Następne spotkanie będzie w niedzielę. Witamy Michała czyli Miśga. Będą Marcin, Piotr, być może vm 2301 (nie potwierdził, od dwóch połazęgowisk wymigał się. Propozycje to Moklik albo prowadzenie badań z Marcinem.
Serdecznie zapraszam
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki