Za bardzo bierzesz wszystko do siebie.
Moje początkowe pytanie było czysto retoryczne.
Nie imputuj mi oburzenia na zadawanie pytań o wartość danej książki. Gdybyś poprzestał na zapytaniu, byłoby wszystko w porządku. Dezaprobatę z mojej strony wywołało bezrefleksyjne zasuflowanie przez Ciebie "księgarnianej" pseudorecenzji.
Dajże spokój, książek kalibru "Bieszczadów" Krycińskiego jest raptem parę. Wychodzi jedna, a co najwyżej dwie na rok (np. ostatnio K. Potaczały "Tak blisko, tak daleko" z 2022). Ich lektura dla kogoś siedzącego w regionie, tak jak Ty, to przysłowiowa "bułka z masłem".
Znowu imputujesz mi niezaistniałe zachowania:
Po pierwsze - nikogo, a w szczególności Ciebie, nie pouczyłem i ani bym śmiał pouczać. Wskazałem tylko ogólną dostępność w Internecie informacji o znaczeniu tytułowej frazy z książki S.Krycińskiego, której wyjaśnienie podał on w niej na s. 168. Niekoniecznie więc trzeba na nią trafić w trakcie 15-minutowego kartkowania w księgarni, żeby dowiedzieć się o jej sensie. Jeśli jednak powiela się "księgarnianą" pseudorecenzję, to uważam, że wypadałoby przynajmniej to sprawdzić w Internecie.
Po drugie - nie zarzuciłem Ci "szkodliwego powielania", jeno określiłem jako szkodliwe "pseudorecenzenckie wypociny", i podtrzymuję tę opinię w całej rozciągłości. Z pozycji ignoranta własnej ignorancji bardzo łatwo jest opluć każdą książkę, której się nie przeczytało. A takie opinie rodzą w odbiorcach - potencjalnych czytelnikach - uprzedzenia zarówno do książek jak i ich autorów. Jest to więc nie tylko szkodliwe, ale przede wszystkim głupie i podłe. Zgodzisz się chyba?
Zalinkowałem źródła informacji o sensie tytułowej frazy, a nie "materiały reklamowe wydawcy", czy "laurki" z kręgów wzajemnej adoracji. Tak przy okazji - nigdy mnie nie obchodziło i nie zważałem, kto jest z jakiej koterii czy środowiskowej elity. Dla mnie liczy się wartość tego, co kto robi w danej dziedzinie i z jakimi intencjami. Liche - ganię, wartościowe - doceniam. Bez względu na osobę autora czy wykonawcy.
Na FB mnie nie ma - z rozmysłu. Jednak z FB czasami, choć rzadko, korzystam - jako ze źródła informacji. Tak jest i teraz, z tym że nie chodzi mi o zajawkę wydawniczą książki, tylko o "suchą" informację o sensie jej tytułu.
To może na osobny post. Wiadomo powszechnie, że wszystkie części "Bieszczadów" S.Krycińskiego są starannie wydane i treściowo spójne, tzn. stanowią mix gawędy krajoznawczej ze wspomnieniami autora ze studenckich czasów przewodnickich i akcji ratowniczych dziedzictwa kulturowego regionu. W każdej znajdzie się jakiś "smaczek" dla chyba każdego miłośnika Bieszczadów.
No to sprowokował. Tyle, że wziąłeś to wszystko za bardzo do siebie.
Poczekaj może na opinie innych zainteresowanych. Chyba, że "Stasinek" jest na tym forum na "cenzurowanym"?
Odwzajemniam pozdrowienia
Tom
Zakładki